W kolejnej edycji akcji #KAYAKhacks blogerzy z całej Europy zostali zaproszeni do Marrakeszu, gdzie odkrywali bogactwo lokalnych smaków. Polskę reprezentowała Magda Grzebyk – autorka popularnego bloga Krytyka Kulinarna. Przez kilka dni na jej koncie na Instagramie mogliśmy obserwować relację z zatłoczonych uliczek miasta i straganów z jedzeniem, a z publikowanych zdjęć wręcz pachniało aromatycznymi przyprawami regionu. W naszej rozmowie Magda opowiada o blogowaniu i odkrywa przed nami uroki Marrakeszu.
[instagram url=”https://www.instagram.com/p/BSYSnwQjcxD/”]
Co popchnęło Was do założenia własnego bloga? Co zadecydowało o jego nazwie?
To nie była śmieszna historia. Akurat odwiedzili nas przyjaciele, Kanadyjczycy. Oprowadzaliśmy ich po Warszawie i zjedliśmy w nieistniejącej już restauracji na Placu Zbawiciela. Okropnie się wtedy zatrułam. Wyobraźcie sobie noc w łazience i naszych Kanadyjczyków próbujących za ścianą zasnąć. Paskudna historia. Stąd pewnie taka nazwa, ale pierwszym postem na blogu była recenzja restauracji w… Rzymie. Właśnie – odwiedziliście już tyle krajów, czy jest jeszcze miejsce, którego nie mieliście okazji “spróbować”, a wciąż Wam się marzy? Na pewno mamy na krótkiej liście Amerykę Południową. Może Chile, może Argentynę. To bardzo ekscytujące mieć wciąż taką perspektywę. Mam nadzieję, że to podniecenie związane z przygotowywaniem kolejnej podróży nigdy nie osłabnie. A jedno miejsce na świecie, do którego moglibyście ciągle wracać? To banalne, ale Włochy. Wracamy do tego kraju jak bumerang, zwykle kilka razy w roku. Mają genialne jedzenie, wino i nieskończoną ilość pięknych, malowniczych miasteczek.
[instagram url=”https://www.instagram.com/p/BSRGUXvDAyX/”]
Czy z nieograniczonym przez 24 godziny budżetem też wybralibyście Włochy, czy może inne miejsce?
To musiałby być krótki lot, żeby nie spędzić całego czasu w podróży. I chyba nie budżet byłby najważniejszy, a miejsce, które nas porwało. Z radością wracamy do Piranu, małego słoweńskiego miasteczka malowniczo położonego na cyplu wcinającym się w morze. Trafiliśmy tam przez przypadek i później wracaliśmy kilka razy. Piran to stara rybacka wioska, nie można po nim jeździć samochodem, jest kameralny i ma przynajmniej kilka restauracji, które karmią tak, że można się popłakać ze wzruszenia. Jednak w podróżach chodzi przede wszystkim o emocje, a w Piranie zostawiliśmy kawałek serca, to wiem na pewno, więc chyba nic bardzo fikuśnego, a właśnie wcale niedaleka Słowenia. Ewentualnie St. Tropez i najpiękniejsza willa z basenem w miasteczku. Bardzo nam się tam podobało, więc czemu nie?
[instagram url=”https://www.instagram.com/p/BSS95yej4X0/”]
Właśnie, Piran, St. Tropez – skąd bierzecie pomysły na kolejne podróże? Jak decydujecie o kolejnym kierunku i terminie wyjazdu?
Zdarza nam się wyjeżdżać spontanicznie, zwłaszcza w przypadku podróży po Europie. Dalsze kierunki planujemy z pewnym wyprzedzeniem, ponieważ Jacek pracuje na etacie i musi to brać pod uwagę. Wybieramy te miejsca, które wydają nam się ciekawe, które w jakiś sposób nas nęcą. Raczej nie pojedziemy do Tajlandii, bo wszyscy teraz jeżdżą do Tajlandii. Lubię wyzwania i chcę na blogu pokazywać nie tylko ciekawe miejsca, ale również takie, które będę mogła dla czytelników odczarować lub odkryć na nowo. Może to dziwne, ale nie wzbraniałabym się przed mało popularnym kierunkiem, bo wierzę, że wszędzie są ludzie, którzy tworzą klimat miejsca, którzy mają coś ciekawego do przekazania. Tak na przykład zawędrowaliśmy do Górskiego Karabachu, który jest w stanie wojny z Azerbejdżanem, przez co może wydawać się niebezpiecznym kierunkiem. Fantastycznie wspominam ten wyjazd.
Do każdego miejsca podróżujecie z otwartością i optymizmem, na pewno jednak nie na wszystko można się przygotować. Co Was najbardziej zaskoczyło w Marrakeszu?
Jego… europejskość. Ale bardziej w sensie mentalności miejscowych, bo tło jest bardzo marokańskie z całą paletą barw ziemi i feerią smaków. Ludzie są fantastyczni, bardzo otwarci, skorzy do żartów, serdeczni. Dostaliśmy zaproszenie od przypadkowo poznanego chłopaka na obiad. Skorzystaliśmy z niego z radością i razem z połową jego rodziny jedliśmy ze wspólnego talerza kuskus z jagnięciną. Było świetnie!
[instagram url=”https://www.instagram.com/p/BSWZCqWjj2_/”]
Zdradźcie, co zawsze można znaleźć w Waszym bagażu? Co koniecznie trzeba wziąć ze sobą do Marrakeszu?
Aparat! I duża walizkę, najlepiej pustą. W Marrakeszu chce się sfotografować, zjeść i kupić wszystko. Ale najważniejsze rzeczy są niematerialne – otwartość na drugiego człowieka, ciekawość, dobry humor. Nie ma czarodziejskich patentów na udane podróżowanie, ale te cechy zapewniają, że przywieziemy ze sobą wspaniałe wspomnienia, unikalną wiedzę o danym miejscu, także tę bardzo użyteczną w życiu codziennym, być może zalążki nowych przyjaźni – to wszystko, czego nikt nie może nam odebrać.
[instagram url=”https://www.instagram.com/p/BSNgZZYD0WR/”]
Czy spośród zaproponowanych zadań coś było dla Was dużym wyzwaniem?
Myślę, że dobrze się z KAYAK-iem zgraliśmy. Chodziło o poszukiwanie autentyczności i dobrych smaków, a więc robiliśmy to, co zawsze. Myślałam, że będę zmęczona natłokiem wrażeń, ale nic takiego się nie stało. Każdego dnia z prawdziwą przyjemnością zanurzałam się w plątaninie uliczek na miejscowym souku i chętnie to jeszcze kiedyś powtórzę.
[instagram url=”https://www.instagram.com/p/BSVwjw8D0c9/”]
Zdradzisz, które ze zdjęć z wyjazdu wskazalibyście jako najlepiej oddające klimat Marrakeszu?
Mam trzy takie zdjęcia. Pierwsze to miejscowa “apteka”, w której można się zaopatrzyć we wszelakie zioła i przyprawy. W Maroku wiele przypadłości leczy się naturalnymi metodami, ale można tam dostać także wiele rzeczy służących przyjemności: naturalne kosmetyki czy genialnie pachnące kostki nazywane “marokańskimi perfumami”. Sporo tych wspaniałości przyjechało z nami do Polski.
Drugie to nocne wielkie żarcie na placu Dżamaa al-Fina. Wyjątkowe, transowe doświadczenie, kiedy wchodzącym na plac towarzyszy narastający dźwięk bębnów, a później można zanurzyć się w gęstniejący tłum i co rusz przysiadać w garkuchni serwującej wszystko: od owoców morza po jagnięce głowy razem z oczami. Jedzą tam także miejscowi i są w przewadze, a więc to nie jest rozrywka tylko dla turystów. Wracaliśmy tam każdej nocy.
A trzecie to zdjęcie z wieczornego souku, czyli targu, które chyba najlepiej oddaje magię tych splątanych, niemożliwych do rozgryzienia uliczek, w których gubisz się przynajmniej pięć razy w ciągu dnia. I jest to bardzo przyjemne gubienie się.
Zdaje się, że zawsze przygotowujesz się do wyjazdów, czy jechaliście do Marrakeszu z planem spróbowania szczególnej potrawy?
Mieliśmy na liście żelazne punkty, takie jak tajine czy kuskus z jagnięciną, który pamiętałam sprzed kilkunastu lat i bardzo chciałam ten smak powtórzyć. Ale ujęła nas także różnorodność przekąsek sprzedawanych na ulicy, takich jak na bieżąco prażone, parzące ręce orzeszki ziemne czy sok z trzciny cukrowej. Tangija też jest świetna – to danie przygotowywane w glinianym wysokim naczyniu ze szczelnie zamkniętym wlotem. Tak soczyste i pełne naturalnego smaku mięso to rzadkość.
[instagram url=”https://www.instagram.com/p/BSQ1E4TjQ9Q/”]
Jakie wskazówki dalibyście użytkownikom KAYAK.pl, którzy chcą odwiedzić Marrakesz?
Na pewno warto zatrzymać się w którymś z riadów. To piękne, butikowe hotele – niegdyś domy należące do zamożnych Marokańczyków. Riad daje cudowne wytchnienie od mnogości wrażeń, jakie serwuje Marrakesz, zwykle ma też basen i nienachalną ale bardzo pomocną obsługę. To bezpieczne miasto i zupełnie nie ma się czego bać. W razie gdy się zgubimy na souku, a wydarzy się to na pewno, miejscowi sami zaczepiają i zupełnie bezinteresownie wskazują właściwą drogę. I koniecznie warto zadbać o dużo miejsca w walizce, bo miejscowe rękodzieło porywa swą urodą. Przedmiotami wartymi uwagi są wyroby ze skóry, metalu, wełny, ale również przepiękna ceramika i oczywiście przyprawy. Dawno już nie było tak, że chcieliśmy kupić wszystko!
[instagram url=”https://www.instagram.com/p/BSQcIcQj5dv/”]
Podczas wyjazdu korzystaliście z KAYAK Trips – jak pomogło Wam to w podróży?
To fajne, intuicyjne narzędzie, dzięki któremu mamy w jednym miejscu całą podróż. Łatwo zarządza się rezerwacjami, ale opcją, która podoba mi się szczególnie jest możliwość śledzenia cen i alerty dotyczące najkorzystniejszych ofert. Zresztą znam KAYAK-a od wielu lat i nie jest tajemnicą, że zaoszczędził mi już całkiem sporo pieniędzy.
Pełną relację z wyjazdu znajdziesz na Instagramie Krytyki Kulinarnej, a o lokalnych smakach przeczytasz na blogu.